/* /* Tygiel miejski czyli rywalizacja pomiędzy Krakowem i Warszawą cz.1 - TresciwaTresciwa
Krakowianka z Pomorza

Tygiel miejski czyli rywalizacja pomiędzy Krakowem i Warszawą cz.1

28 października 2015

Czasem na niektóre sprawy zwracamy uwagę dopiero po latach. Z dala od ich faktycznego źródła, lub w momencie kiedy na obczyźnie mimochodem dostrzegamy podobny problem. Nie inaczej było w moim przypadku. Od siedmiu lat mieszkam w Trójmieście i to tutaj właśnie zwróciłam uwagę na relacje, które zaczęły mnie  intrygować. Wiem, że wielu mieszkańców nawet nie zaprząta sobie nimi głowy. Mnie jednak coś przypomniały… O co chodzi? O podszyte wzajemną zależnością złośliwości pomiędzy Gdynianami a Gdańszczanami. Przypominają mi te, o których słyszałam przez lata mieszkając w Krakowie. Odwieczna i stereotypowa rywalizacja z Warszawą. Czy tutaj jest tak samo? Otóż nie do końca…

Po kolei jednak. Temat, który chcę poruszyć w tym i w następnym poście jest dość delikatny. Dlatego chciałabym aby oba zostały odebrane nieco z przymrużeniem oka. Teksty takie mogłyby powstać w wielu miastach. Tamte mnie jednak nie interesują.

***

Wyprowadziłam się z Krakowa w 2008 roku  i odkryłam go na nowo po przeprowadzce. Nagle zaczęłam dostrzegać jak bardzo kocham swoje miasto. No właśnie… Moje. Przez lata to ono było mym miejscem na ziemi. Wszystko zmieniło się, kiedy w 2012 roku urodziłam Orzeszka. Od tego czasu jestem rozdarta pomiędzy miasto rodzinne i to obecne. 

Przyznaje Gdynianką z Krakowa jeszcze nie jestem a Krakowianką w Trójmieście wciąż tak. Obiektywnie dostrzegam rzeczy których brakuje tu nad morzem oraz te, których nie ma tam, w Krakowie. Jest coś jednak co łączy te dwa miejsca. Podobnie jak wiele innych na całym świecie. Rywalizacja.
 
Jedną z pierwszych rzeczy, która dotarła do moich uszu na początku pobytu w Trójmieście były lekkie złośliwości Gdańszczan względem Gdynian i odwrotnie. Mimo mojego doświadczenia w tym względzie na linii Kraków kontra Warszawa, nie mogłam tego zrozumieć. „Jak to? Dwa miasta wspólnie z Sopotem tworzące wielką trójmiejską aglomerację? Tak bezsensownie ze sobą rywalizują zamiast ramię w ramię wspomagać w rozwoju – jak by nie patrzeć – wspólny region?”. W przypadku Krakowa i Warszawy jest nieco inaczej. Nie rywalizują lokalnie. To raczej stereotypowe potyczki dwóch stolic. Dawnej i obecnej. Tak różnych, że nie trudno o wzajemne przytyki. Przyjrzyjmy się zatem każdej z tych miejskich par osobno. W pierwszym tekście opiszę więc rywalizację Krakowa i Warszawy.
 

Kraków – Warszawa

 
Uwielbiałam kawały o mieszkańcach tych dwóch miast. Ciekawe jest to, ze kompletnie inne wersje tych samych żartów powstają w każdym nich. Przykład? Ależ proszę bardzo!
 
I. WERSJA KRAKOWSKA
Sklep alkoholowy w Warszawie. Klient prosi o 0,5 l wódki. Ekspedientka pyta:
– Na miejscu czy zapakować?
 
Sklep alkoholowy w Krakowie. Klient prosi o 0,5 l wódki. Ekspedientka na to:
– O!!! To jakieś wielkie przyjęcie będzie Panie Mecenasie!??
 
II. WERSJA WARSZAWSKA
Sklep spożywczy. Warszawiak wchodzi i prosi o 2 l wódki i 2 kg kiełbasy. Ekspedientka pyta:
– Czy Pan jest chory, ze tak mało?
 
Ten sam sklep. Krakowianin wchodzi i prosi o 2 dk wódki i 15 dkg kiełbasy. Ekspedientka pyta:
– Czy Pan ma gości?
 
Kawał, który właściwie wyjaśnia wszystko, prawda? Mamy tu dwa miasta, które z przymrużeniem oka chcą wszystkim udowodnić, że są lepsze.
Kraków od Warszawy.
Warszawa od Krakowa. 
To, ze tematem przewodnim w tym kawale jest alkohol niczego nie zmienia.
 
Starsze z tych miast zazwyczaj broni się tradycją przesiąkniętą historycznym domem pierwszych polskich królów. Oszczędzone podczas zawieruch wojennych chwali się przed turystami pięknem zabytków. W każdym z nich niemal namacalnie zaklęta jest inna tajemnica. Drugie udowadnia, że w niczym nie jest gorsze a tradycja i historia jest równie ciekawa jak ta krakowska. Ba! Co poniektórzy twierdzą nawet, że bardziej interesująca. Brak takiej ilości pomników historii rekompensuje milcząca świadomość poświęcenia i bolesnej straty. Wielu uważa, że obecnie Warszawa jest silniejsza, bardziej nowoczesna i mniej hermetyczna niż dawna stolica. Kraków zaś tą hermetycznością się szczyci. 
 

Trochę historii:

 
Warszawa zaczęła się skutecznie rozrastać dzięki królowej Bonie a potem jej córce Annie Jagiellonce. Zygmunt Stary przekazał praktycznie całe Mazowsze swojej żonie w 1545 roku. To ona zaczęła rozbudowywać miasto, które w przyszłości stało się następną stolicą Polski. Miastem, które z racji pełnionej funkcji w czasie II wojny światowej zostało zrównane z ziemią. Jak było wcześniej? Oddam „głos” polskiej historyk i autorce wielu publikacji naukowych, prof. Marii Boguckiej:
 
„Gdy Bona wraz z córkami zjechała na Mazowsze, było ono krajem dość różnym od reszty wcześniej zjednoczonych dzielnic Polski. Rozległe równiny mazowieckie to w XVI w. obszary stosunkowo ludne, gęsto utkane wsiami, mimo iż tu i ówdzie szumiały jeszcze resztki wielkich puszcz pełnych zwierza (…). Wielką własność stanowiły na Mazowszu niemal wyłącznie dobra królewskie i duchowne. Ziemia szlachecka była była bardzo rozdrobniona. Z właścicieli maleńkich spłachetków gruntu, dumnych jednak ze swojego szlachectwa, wyśmiewano się w całej Polsce. Często jedna wieś miała na Mazowszu kilku właścicieli. Całe okolice zaludniała szlachta ogrodowa, niewiele różniąca się trybem życia od chłopów. Takie powiaty, jak nurski, wizneński, łomżyński, zambrowski, kolneński były zamieszkałe niemal wyłącznie przez szlachtę, która wiosną własnoręcznie zaorywała piaszczyste pólka a w lipcu chwytała za sierpy i kosy. Nie brakło też na Mazowszu gołoty – szlachty zupełnie pozbawionej ziemi, utrzymującej się z dzierżaw, z rożnych dorywczych robót, chwytającej się żołnierki lub pańskiej klamki.
Bona miała więc skąd dobierać sobie totumfackich i współpracowników. Potrzebowała zaś ich wielu. (…) W przyszłości również Anna Jagiellonka czerpać będzie z tego rezerwuaru przywiązania i lojalności, który potrafiła wśród szlachty mazowieckiej wykreować jej matka.
Bona pragnęła swe „państwo” zorganizować wzorowo. (…). Zakłada nowe wsie i poszerza obszar gruntów ornych. Stara się aby w jej folwarkach siano więcej pszenicy i żyta, zakłada włoską modą ogrody warzywne, a nawet winnice (…). Głównym miejscem pobytu Bony i trzech królewien była oczywiście Warszawa, która zyskała niepomiernie na sprowadzeniu się starej królowej i jej dworu.”
 
W tym samym czasie Małopolska i Kraków, gdzie rezydował Król, czas takiej organizacji miał dawno za sobą. Kronikarze nie bez powodu nazywali Zygmunta Starego „władcą szczęśliwym”. Polska za jego panowania należała jeszcze do jednych z pierwszych potęg w Europie. Historyk, znawca historii gospodarczej oraz historii miast polskich, prof. Jan Marian Małecki  pisze:
 
 „Czasy Zygmunta Starego i jego następcy Zygmunta Augusta zaznaczyły się w dziejach Krakowa nie tylko świetnością dworu królewskiego i bogactwem nowego mieszczaństwa, lecz także rozprzestrzenieniem się nowych prądów w kulturze i obyczajach (…). W poprzednim okresie, w drugiej połowie XV wieku pojawili się w Krakowie pierwsi humaniści i powstało pierwsze towarzystwo naukowo-literackie. (…) Renesansowy styl życia objawiał się nie tylko w zamiłowaniu do sztuki i wygodnego życia, do wznoszenia okazałych pałaców i podmiejskich willi. Surowe obyczaje średniowieczne zastępowano większą swobodą (…). Renesansowy Kraków to nie tylko dwór królewski i uroczystości wawelskie, nie tylko dysputy naukowe i literackie czy spory teologiczne w elitarnych środowiskach – to przede wszystkim codzienne życie około 10 tysięcy mieszkańców samego miasta i jego przedmieść: rzemieślników, drobnych kupców, a obok tych „stałych” obywateli także rzeszy przybyszów szukających tu wykształcenia czy zarobku.”
 
Stolicą Polski Kraków był od 1040 roku za sprawą Kazimierza I Odnowiciela. Warszawa zaś stała się nią dzięki decyzji Zygmunta III Wazy w 1609 roku. Król myślał o tym od dawna. Przekonywało go centralne położenie Warszawy. Nie bez przyczyny była tęsknota za Szwecją. Ostateczną decyzję podjął jednak po pożarze, który strawił całe skrzydło krakowskiego Wawelu. Nie da się ukryć, ze decyzja ta przyczyniła się do zahamowania rozwoju Krakowa i spadku jego znaczenia.
 
Oba miasta mają bogatą przeszłość i wybitnych obywateli spisanych na kartach historii. Ich rozwój zależny był od wielkich tego Państwa. Tak dzieje się zawsze. Czy ma znaczenie, które z nich powstało najpierw? Absolutnie. Jednak nie będę ukrywać. Dumna jestem z tego, że urodziłam się w Krakowie.  Jednak to zupełnie naturalne prawda? Moja przyjaciółka urodzona w obecnej stolicy mówi o niej dokładnie tak samo. 
 

10 najpopularniejszych i zupełnie subiektywnych róznic pomiędzy Krakowem a Warszawą?

 
1. Krakowiacy na końcu zdania dodają często „nie?”. Warszawiacy „tak?”
2. W Krakowie wychodzi się „na pole”. W Warszawie „na dwór”
3. W Warszawie prawie nie ma knajp w piwnicach, co nieustannie dziwi mieszkańców Krakowa.
4. Niektórzy Krakowianie najczęściej uważają Warszawian za nowobogackich i nieokrzesanych a Warszawiacy Krakowian za konserwatystów i bufonów.
5. W Warszawie chodzi się „pieszo” w Krakowie „na nogach”
6. Jeśli Krakowianin zapomni śniadania chwyta w locie obwarzanka. Jeśli  o tym samym zapomni Warszawiak biegnie do pracy z kawą na wynos w ręku.
7. Krakowianie uwielbiają przesiadywać na Starym Mieście. Warszawiacy rzadziej zaglądają na Starówkę.
8. Krakowianie cieszą się, że mają blisko w góry, mimo iż Zakopianka jest ciągle zakorkowana. Warszawiacy twierdzą, ze daleko im nawet na Mazury.
9. W upalne weekendy Krakowianie, jeśli nie wyjeżdżają z miasta, udają się na Zakrzówek (zwany lokalną Chorwacją) albo do Kryspinowa. W Warszawie upalne weekendy spędza się nad Zalewem Zegrzyńskim.
10. W Warszawie jest większy pęd i większa rotacja ludzi. W Krakowie żyje się nieco spokojniej.
 
A cechy wspólne? Ależ tak! Jedni i drudzy wszystko wiedzą lepiej!
 
Czy tradycyjne róznice między miastami są wciąż żywe? Coraz więcej podróżujemy, poznajemy inne obyczaje i środowiska. Różnice te zacierają się i przestają mieć znaczenie. Krakowianie i Warszawiacy tak naprawdę potrafią się dogadać, a jak jest z Gdynianami i Gdańszczanami? Nie inaczej. Z tą tylko różnicą, że rywalizacja między nimi jest bardziej lokalna. Łączą ich niemal identyczne interesy a więc częściej potykają się o wzajemne problemy a owa rywalizacja jest bardziej namacalna. Codzienna!
 
O tym jednak w kolejnym tekście.
 

Krakowski rynek z Bazyliką Mariacką

Starówka Warszawska z Kolumną Zygmunta

Kraków nocą

Warszawa wieczorna panorama miasta

Sprawdź także

Brak komentarzy

Zostaw komentarz